środa, 31 października 2012

GRILLOWANA KANAPKA Z AWOKADO, SEREM I SZPINAKIEM


Z awokado można wyczarować wiele. Ale mam też przepyszną propozycję dla tych, co czarować nie potrafią, no bo kanapkę przecież każdy zrobić potrafi. Potrzebna jest tylko szczypta magii w postaci składników: dojrzałego awokado, młodego szpinaku i ciągnącego się żółtego sera. Już pierwszy kęs tej pełnej zdrowia kanapki przenosi do bajkowej krainy rozkoszy.

Składniki na 1 kanapkę:

2 kromki razowego chleba
1/2 awokado
garść liści szpinaku
2 duże plastry żółtego sera

Niewątpliwie najważniejszym składnikiem tej mega kanapki jest awokado. No a z awokado nie jest łatwo, bo często jest zbyt twarde, przez co nie ma smaku i jest kartoflane. Ja mam prosty sposób. Kupuję zazwyczaj kilka na raz i wybieram jedno najbardziej miękkie a pozostałe mogą być twarde. To najbardziej dojrzałe zjadam najszybciej, a pozostałe wkładam do papierowej torebki i odkładam na kilka dni by dojrzały. W żadnym wypadku nie wkładam ich do lodówki (pod groźbą śmierci). Spożywam je dopiero wtedy gdy są już bardzo miękkie i dadzą się rozsmarowywać jak masło.
Taka kanapka to żadna filozofia. Ja do takich kanapek grilluję chleb z obu stron, by były jeszcze bardziej chrupiące. Najpierw podpiekam kromki z jednej strony i na tej podpieczonej właśnie układam składniki. W tym przypadku plastry sera (na obu kromkach), listki szpinaku i rozgniecione widelcem awokado. Składam kromki razem i grilluję na suchej patelni na bardzo małym ogniu, by ser dobrze się rozpuścił zanim chleb za bardzo się przypiecze. Powodzenia i smacznego!

P.S. Kiedyś gdzieś wyczytałam, ze awokado jest trujące dla zwierząt (koty, psy, króliki, szczury), dlatego nigdy nie dajcie go swoim pupilom, bo może to mieć tragiczny skutek.






poniedziałek, 29 października 2012

SAŁATKA ZE SZPINAKIEM, AWOKADO I CIECIORKĄ



Zdrowe, smaczne jedzenie sprawia, że czujemy się lepiej. Jest to też inwestycja w nasze zdrowie. Dobrze skomponowane posiłki dostarczają naszym organizmom wszystkich niezbędnych do bycia zdrowym składników. Zdrowe wcale nie znaczy niesmaczne. No bo spójrzmy na tę sałatkę: szpinak, awokado, wędzony łosoś, cieciorka, chrupiące ziarna, a to wszystko skropione octem balsamicznym i oliwą z oliwek! Pysznie-zdrowo-kolorowo!

Składniki:

100 g szpinaku baby
1 awokado
2 pomidory
100 g wędzonego łososia
1/2 puszki cieciorki
1/4 kostki białego sera (a jeszcze lepiej fety)
łyżka ziaren słonecznika
łyżka siemienia lnianego
ocet balsamiczny
oliwa z oliwek

Wszystko co najlepsze razem. Nie będę ukrywać, że od jakiegoś czasu zaczęłam bardziej uważać na to co ląduje na moim talerzu. Koniec roku się zbliża więc czas najwyższy by w końcu zmierzyć się z moimi zeszłorocznymi noworocznymi postanowieniami, bowiem niedługo już nadejdzie czas na rozliczenie się ze samym sobą. No cóż postanowienia były dwa. Jedno to nauczyć się wolniej jeść, by jeszcze dłużej rozkoszować się jedzeniem ;-), a drugie (znacznie trudniejsze) to w końcu mieć figurę jak jeden z aniołków Victoria's Secret. Wiem, że poprzeczka stoi wysoko, ale wiem też, że wszystko jest do zrobienia i w moim przypadku nie jest to niewykonalne (Nothing is IMPOSSIBLE, the word itself says I'M POSSIBLE). Nie obejdzie się bez systematycznych ćwiczeń, które dzielnie wcieliłam w codzienną rutynę i w tym momencie przynoszą mi więcej radości i zadowolenia z siebie niż bólu, no i oczywiście odpowiedniego jedzenia. Nie od dzisiaj wiadomo, że mięśni nie rzeźbi się na siłowni tylko w kuchni, ponieważ ćwiczenia tylko w 25% wpływają na to jak wyglądamy, a pozostałe 75% to to co jemy. Dlatego możecie się teraz spodziewać, że w większości potraw, które będę teraz przygotowywać znajdą się między innymi: awokado, szpinak, brokuły, pomidory, pełnoziarniste pieczywo, płatki i otręby, orzechy, jabłka, seler naciowy, komosa ryżowa, marchewki, łosoś, masło orzechowe, chudy twaróg, jajka, cieciorka, chude mleko, tofu, jogurt naturalny, kurczak, brązowy ryż, gruszki, borówki amerykańskie, banany, krewetki, tłuste ryby, czosnek, słodkie ziemniaki, oliwa z oliwek, siemię lniane, wszelkie strączkowe czy liczi, które są uznawane za produkty sprzyjające utrzymaniu zdrowej sylwetki. Tak więc blog może wydawać się troszkę odchudzony (no może raczej odtłuszczony), ale obiecuję, że nudy nie będzie. A zaczynam od pełnej zdrowia sałatki, idealnej na lanczyk w pracy;-).
Szpinak, kawałki pomidora, pokrojone awokado i kawałki wędzonego łososia układamy na półmisku, posypujemy pokruszonym twarogiem, odsączoną cieciorką i uprażonymi na suchej patelni ziarnami słonecznika i lnu. Całość skrapiamy octem balsamicznym i oliwą z oliwek. W innych okolicznościach zapewne dodałabym fety zamiast twarogu, ale pierwszy tegoroczny śnieg skutecznie zniechęcił mnie do wychodzenia z domu. Powodzenia i smacznego!




piątek, 26 października 2012

BATONIKI Z MASŁA ORZECHOWEGO Z WAFELKAMI I CZEKOLADĄ


Pyszne, rozpływające się w ustach batoniki orzechowe z warstwą orzeszków fistaszkowych zatopionych w mlecznej czekoladzie. Najczęściej zadawane pytanie przez jedzących brzmiało: a co tak w nich fajnie chrupie? Otóż, tej niesamowitej chrupkości i niepowtarzalnej konsystencji nadają im wafelki :-) I to wszystko bez pieczenia!

Składniki:

1/2 słoika masła orzechowego + 1 łyżka
100 g herbatników petit beurre
350 g wafelków kakaowych
tabliczka mlecznej czekolady
1/2 puszki niesolonych orzeszków ziemnych

Masło orzechowe jest zawsze mile widziane przez moje kubki smakowe. Ostatnio zakochałam się w nim ponownie. Nie wiem, który to już raz, ale zakochuję się w nim i odkochuję na okrągło. Teraz nasz związek jest już w takiej fazie, że nie krępuję się przy nim beknąć, chodzę bez makijażu i bardzo często spędzamy razem poranki. O matko, jakie ja wypisuję głupoty!
No dobra skupmy się teraz na tej pyszności, którą zrobiłam ostatnio. Tak przeczuwałam, że będzie to niezłe, ale nie spodziewałam się, że aż tak! No i że takie to proste. Masło orzechowe wymieszałam z pokruszonymi na miazgę (w rozdrabniaczu) wafelkami kakaowymi. Metodą prób i błędów, bo zupełnie nie wiedziałam jakie proporcje będą dobre. W sumie dałam około 350 g wafelków i 100 g herbatników. Dodałam herbatniki ponieważ w pewnym momencie spanikowałam, że masa jest za rzadka i znowu okazało się, że było to bardzo dobre posunięcie. Sprawiły, że masa stała się idealna i plastyczna jak glina - no prawie;-)
Niewielką foremkę do pieczenia wyłożyłam papierem do pieczenia i równomierną warstwą masy orzechowo-wafelkowej. Wstawiłam do lodówki. Czekoladę rozpuściłam w mikrofali (można też w kąpieli wodnej), wymieszałam z łyżką masła orzechowego i posiekanymi orzeszkami i jak tylko trochę przestygła posmarowałam nią wierzch ciasta. Początkowo wstawiłam na noc do lodówki, ale już po dwóch godzinach było idealne.
Najlepiej pokroić je na niewielkie kawałki i jeść schłodzone.
Powodzenia i smacznego!





środa, 24 października 2012

ZIEMNIACZANA WYCINANKA


Fantastyczne pieczone ziemniaczki na jeden kęs. Niby nic specjalnego a wywołują uśmiech na wszystkich twarzach i mają jedną wielką przewagę nad frytkami - do ich przygotowania nie potrzeba nawet grama tłuszczu!

Składniki:

duże ziemniaki
sól
papier do pieczenia (koniecznie)

Ja jestem zachwycona tymi ziemniaczkami. Wiem, że pieczone ziemniaki to nie odkrycie Ameryki, ale te kształty nadają im tyle uroku, że nie mogę wyjść z zachwytu. Jest jeszcze jeden aspekt, a mianowicie ich o wiele niższa kaloryczność w porównaniu z frytkami, albowiem do ich przygotowania nie używa się oleju, i to wcale, nic a nic, nawet kropli. Tak więc jedząc porcyjkę takich ziemniaczków zjadamy tylko to co zawierają w sobie. A mają wiele cennych składników. Zawierają dużo potasu, trochę fosforu, wapnia, magnezu i żelaza. Białka mają w sobie nie za wiele, ale za to jego jakość jest bardzo wysoka, ponieważ zawiera wszystkie aminokwasy niezbędne do syntezy białka przez człowieka. Jest też trochę witaminy C, B i A. W tych ślicznych serduszkach, gwiazdkach, trójkącikach i kwiatuszkach wszystkie te składniki są zapieczone (oczywiście by lepiej smakowały) i na koniec troszkę posolone.
No i jeszcze jedno spostrzeżenie. Wycinanie tych zabawnych kształtów to niesamowita frajda. Ja czułam się jak dzieciak. Do takich wycinanek zapewne łatwo będzie zagonić wszystkie dzieci. Tak więc dzieci mogą wycinać ziemniaczki, a główny kucharz rodziny może zając się tłuczeniem kotletów lub czymkolwiek innym, w czym dzieci raczej nie pomogą.
Jedzenie ich to już zupełnie inna bajka. Znikają z prędkością światła. Ja tylko je posoliłam, ale można zrobić do nich dowolny ulubiony sos - czosnkowy, ostry chilli, ziołowy lub zjeść z ketchupem.
A oto moje wskazówki: duże ziemniaki kroimy w plastry. Ważne, by wszystkie plastry były jednakowej grubości i oczywiście nie grubsze niż foremki do wycinania ciasteczek. Ja miałam bardzo malutkie foremki, ale można też użyć nieco większych. Układamy je na papierze do pieczenia i wstawiamy do nagrzanego do 180C piekarnika. Nie solimy i nie natłuszczamy przed pieczeniem. Ja piekłam swoje 20 minut. Czas pieczenia pewnie trzeba będzie nieco wydłużyć jeśli kawałki ziemniaka będą większe. Najlepiej obserwować i gdy się zezłocą wyjąć z piekarnika. Posolić po upieczeniu.
Powodzenia i smacznego!








poniedziałek, 22 października 2012

KURCZAK PO CHIŃSKU Z GRZYBAMI MUN I PĘDAMI BAMBUSA



Powiew orientu na talerzu. Nuddle z kurczakiem, grzybami mun i chrupiącymi pędami bambusa. Ciemny sos sojowy nadaje niepowtarzalnego smaku, a dopełnieniem są ziarenka sezamu.

Składniki:

podwójna pierś z kurczaka
nuddle (makaron chiński) 1 opakowanie
4 grzyby mun
1 puszka pędów bambusa
2 marchewki
1 cukinia
2 cebule
5 ząbków czosnku
5-7 łyżek ciemnego sosu sojowego
chilli
sezam
łyżka mąki ziemniaczanej
sól, pieprz, chilli w proszku
2 łyżki oleju

Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie było jeszcze nic z kuchni chińskiej. Najwidoczniej jakiś zbieg okoliczności i zapewne fakt, że to Ciżemka (znany również pod nazwą Sando-Domingo) robi chińszczyznę prawie co tydzień i zawsze mnie jakaś porcyjka obleci. Jak się tak nad tym głębiej zastanowię, to wynika to też z faktu, że częściej jem ją teraz na mieście niż w domu. Jest tyle miejsc, gdzie robią dobrą chińszczyznę w pobliżu mojego domu, że jak mam totalnego lenia, kaca lub po prostu zupełny brak czasu na gotowanie, to wyjściem jest właśnie jakaś skośna micha. Traktuję ją nawet tak trochę jak fast-food tyle, że taki bardziej zdrowy bo przecież zawsze pełen warzyw i z surówką.
Domowa jest niemniej smaczna i łatwo się ją robi. Zaczynamy od pokrojenia wszystkiego (marchewka, cukinia, czosnek, cebula, chilli, kurczak) w paski/ słupki. Kurczaka mieszamy z sosem sojowym i odstawiamy na chwilę. Wiem, że cukinia średnio pasuje do chińszczyzny, ale ja wyznaję zasadę, że im więcej warzyw tym lepiej, a sprawdziłam to już niejednokrotnie, że pasuje do dania i świetnie komponuję się z resztą. Przyrządzamy grzyby według wskazówek na opakowaniu (zazwyczaj trzeba je pogotować przez kilka minut), a następnie także kroimy je w paski. Polecam zachować wodę, w której się gotowały, dodamy ją później do dania. Na patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy kurczaka, dodajemy wszystkie warzywa, doprawiamy solą, pieprzem i chilli, mieszamy i podsmażamy razem 2-3 minuty. Można dodać jeszcze odrobinę sosu sojowego. Następnie dolewamy wywar grzybowy (zachowany z gotowania grzybów mun) i wodę, tak by warzywa były przykryte płynem. Gotujemy, aż warzywa (głównie marchewka) zmiękną. W międzyczasie dodajemy pokrojone grzyby i odcedzone pędy bambusa (ja pokroiłam je dodatkowo wzdłuż). Do powstałego sosu dodajemy rozmieszaną z 4 łyżkami zimnej wody łyżkę mąki ziemniaczanej. Ugotowany i odcedzony chiński makaron mieszamy z sosem i posypujemy sezamem. Równie dobrze możemy użyć makaronu sojowego, ryżowego lub ryżu, kto co lubi najbardziej.
Powodzenia i smacznego!




piątek, 19 października 2012

KRUCHE CIASTECZKA ŚMIETANKOWE Z LUKREM


Kruche maślano-śmietankowe ciasteczka z kwaskowym cytrynowym lukrem, na których można wyrazić swoje uczucia, obdarować nimi najbliższych wprawiając ich w zachwyt.

Składniki:

Ciasteczka:

150 g masła śmietankowego
2,5 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru
1 jajko
1 łyżka śmietany
1 aromat śmietankowy

Dekoracja:

sok z 1 cytryny
cukier puder
barwinki spożywcze
kolorowe groszki cukrowe
cukrowe serduszka

To dopiero będzie zabawa. Jak Majka się już urodzi i będziemy mieli pierwszą wspólną rodzinną uroczystość na jej cześć, czyli chrzciny, to ciotka powtórzy tą ciasteczkową frajdę i upiecze i udekoruje specjalnie dla Majeczki gifciki. Po co kupować jakieś gipsowe figurki jak można zrobić całkowicie jadalne, piękne i oryginalne lukrowane ciastka. Oj, nie mogę się już doczekać.
Pierwsza próba się powiodła. Do pewnych wzorów doszłyśmy z moją pomocą kuchenną - Karoliną, na zasadzie prób i błędów i nie obeszło się bez zdrapywania lukru z kilku szkaradnych ciastek. Efekt jest taki, że nie mogłam zdecydować się, które ciastka zasługują na pojawianie się w galerii zdjęciowej, więc są prawie wszystkie. Był też kłopot z jedzeniem ciastek. No bo, które zjeść najpierw, a które zostawić jeszcze trochę by cieszyły oko. Problem rozwiązany został losowaniem ciastek z zamkniętymi oczami. Inaczej się nie dało.
Same ciasteczka to bardziej śmietankowa wersja kruchych ciastek. Robi się je tradycyjnie. Mąkę mieszamy z cukrem i siekanym schłodzonym masłem. Rozcieramy masło w palcach, by jak najlepiej wymieszać je z mąką. Dodajemy jajko, śmietanę i aromat śmietankowy i zagniatamy jednolite ciasto. Owijamy je folią i wstawiamy do lodówki na około pół godziny. Następnie cienko wałkujemy (3-4 mm) i wycinamy kółka. Układamy ciastka na papierze do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 10-12 minut. Najlepiej po koniec obserwować ciasteczka i gdy tylko przyrumienią się delikatnie wyjąć je z piekarnika. Odstawiamy je do wystygnięcia. No i teraz zaczyna się cała frajda z dekorowaniem. Robimy lukier. Sok z cytryny mieszamy z przesianym przez sitko cukrem pudrem. Dodajemy tyle cukru, aż uzyskamy pożądaną konsystencję. Lukier ma nie ściekać z łyżeczki, raczej powinniśmy go rozsmarowywać na ciasteczku. Dzielimy go na kilka porcji. Najwięcej zostawiamy białego lukru, a do pozostałych dodajemy barwniki spożywcze. Radzę uważać z ilością barwnika. Zazwyczaj są one bardzo mocne i dosłownie zamoczony koniec wykałaczki wystarczy by uzyskać bardzo intensywny kolor. Ciasteczka pokrywamy białym lukrem, a następnie za pomocą wykałaczki zamoczonej w kolorowym lukrze rysujemy wzorki, serduszka, kwiatuszki bądź piszemy wyrazy. Inne wysypujemy kolorowymi groszkami cukrowymi. Możemy dać ponieść się fantazji. Zostawiamy je do zastygnięcia (najlepiej na całą noc). W galerii zdjęć macie kilka pomysłów do podpatrzenia. Powodzenia i smacznego!











środa, 17 października 2012

KREM Z MARCHEWKI I POMARAŃCZY Z IMBIREM I PRZYPRAWAMI KORZENNYMI


Gęsty, krem marchewkowy o dominujących smakach imbiru i pomarańczy. Dodatkowo wyczuwalne są przyprawy korzenne. Wszystko razem wspaniale rozgrzewa i jest wiele prostsze niż pisanie trzynastozgłoskowca!

Składniki:

1 kg marchewki
1 pomarańcza
kawałek świeżego imbiru (ok 2 cm)
1,5 l bulionu
liść laurowy
2 ziela angielskie
4 goździki
płaska łyżeczka mieszanki przypraw korzennych (do ciasteczek)
łyżka masła
ewentualnie śmietana

Wpadł mi ostatnio w ręce Pan Tadeusz Mickiewicza. Większość z nas (ja również) swego czasu czytała tę pozycję bez zbytniego zrozumienia i pod wielkim przymusem. No więc postanowiłam przeczytać ją ponownie. Uznana zostałam za dziwaka, że chce mi się ponownie przez to przechodzić, a niektórzy znajomi stwierdzili, że chyba się niedawno uderzyłam w głowę. Powiem tak: utwór mi się podoba i jestem pod niesamowitym wrażeniem. Musiał się Mickiewicz natrudzić żeby mu się całość tak pięknie rymowała i przyznaję, że średnio co cztery strony liczyłam zgłoski w jednym lub dwóch wierszach by sprawdzić czy aby na pewno jest ich wszędzie trzynaście. No i wygląda na to, że się gościu nie pomylił a ja wyszłam na niewiernego Tomasza. Efektem było również to, że zaczęłam mówić wierszem, doprowadzając najbliższych do szału. Ale czemu tu się dziwić. Wielkie dzieło to i wpływ na ludzia wielki. Nawet spróbowałam swoich sił i spisałam te moje rymy. Ba! U mnie też każdy wers ma trzynaście zgłosek! Możecie policzyć ;-)

Krem z marchewki i pomarańczy z imbirem i przyprawami korzennymi we dwunastu wersach wierszem:

A pisząc ten wiersz owy hołd składam wieszczowi,
Jakiż on był Wielki, nad swym się dziełem głowił.
Przepis ja na zupinę rymowany podam,
Objaśnię, opiszę i rady cenne dodam:
Marchewkę smaż na maśle aż będzie złocista,
Wtedy dodaj imbir, zmieszaj, ależ ona ognista.
Otartą skórkę, miąższ z dużej pomarańczy,
Korzennych garść przypraw i niech w garze zatańczy.
Daj bulion, zmiksuj razem i dolej śmietany,
Smak jej będzie przedni bo skrzętnie przemyślany.
Dwóch kuchcików przy kuchni po raz ją mieszało,
Jadło wyszło wyborne, wszystkim smakowało!

A koncentrując się na samej zupie dopiszę jeszcze na wszelki wypadek normalny przepis. Pokrojoną marchewkę podsmażamy na maśle, posypujemy przyprawami korzennymi, dodajemy imbir, skórkę otartą ze sparzonej wcześniej pomarańczy oraz pokrojony miąższ. Dusimy chwilę i zalewamy bulionem. Dorzucamy liść laurowy, ziele angielskie oraz goździki i gotujemy na wolnym ogniu aż marchewka zmięknie i część płynu odparuje. Wyjmujemy liść laurowy  ziele i goździki i miksujemy zupę na gładką, jednolitą masę. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i jeżeli marchewki nie były wystarczająco słodkie same w sobie można odrobinę dosłodzić. W tym momencie można zabielić zupę śmietaną. Aby uzyskać ulubioną konsystencję należy dodać więcej bulionu lub jeszcze trochę pogotować zupę by odparować płyn.
Tak więc zapraszam na zupę, zachęcam do lektury i życzę powodzenia i smacznego!



wtorek, 16 października 2012

GRILLOWANA KANAPKA Z FETĄ I OLIWKAMI


Mega chrupiąca kanapka z fetą, oliwkami, żółtym serem i warzywami jest idealna na początek dnia. Jest niesamowicie smaczna i dostarcza wszystkich niezbędnych składników by dobrze i z uśmiechem zacząć dzień.

Składniki:

chleb wiejski
feta
ser żółty
oliwki bez pestek
pomidor
ogórek


Uwielbiam książki. Lubię spędzać czas między regałami pełnymi książek. Biblioteki i księgarnie są dla mnie miejscami magicznymi, gdzie mogę zatracać się godzinami przeglądając, kartkując i dotykając książki. A buszując ostatnio w Epmiku, jakimś dziwnym trafem ;-) znalazłam się przy regale z książkami kucharskimi. Była tam karteczka z pytaniem: Jak miałbyś do końca życia jeść tylko jedną potrawę to co byś wybrał? Przyznam, że pytanie jest trudne. Przez chwilę nawet się zastanawiałam, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wiem dlaczego. Jestem typem osoby, która wolałaby popełnić samobójstwo aniżeli jeść jedno i to samo do końca życia, a zakładam, że jeszcze sporo go przede mną. Są ludzie, znam nawet kilka osobiście, którzy mają bardzo monotonną dietę i co gorsza wcale im to nie przeszkadza. W głowie mi się to nie mieści. W obecnych czasach, przy nieograniczonym dostępnie do produktów z całego świata, jedzenie w kółko parówek jest jak pozbawianie siebie nowych doświadczeń i to na własne życzenie. Jest to jakby stanie w miejscu bez chęci zrobienia kolejnego kroku naprzód. Weźmy na przykład śniadanie i królowe polskich śniadań, czyli kanapki. Można je robić na milion sposobów. Raz z pieczywem jasnym, raz z ciemnym, z wędlinami, z serem, wegetariańskie, na ciepło, grillowane, form może być mnóstwo. No i mam właśnie jedną bardzo smakowitą propozycję do zaprezentowania, mianowicie grillowaną kanapkę z fetą i oliwkami.
Idealną na śniadanie. Niezbyt grube kromki chleba należy ugrillować z jednej strony na suchej patelni grillowej lub zwykłej teflonowej. Na jednej kromce (na chrupiącej stronie) układamy plasterki fety i pokrojone (też w plasterki) oliwki, a na to plaster pomidora. Na drugiej kromce kładziemy plastry żółtego sera i ogórka. Składamy kromki razem i znowu grillujemy na rozgrzanej patelni. Gdy jedna strona się przyrumieni przewracamy kanapkę na drugą stronę. Dzięki podwójnemu grillowaniu każdej kromki kanapka jest bardzo chrupiąca - tak jak tygrysy lubią najbardziej ;-)
Powodzenia i smacznego!






piątek, 12 października 2012

KURCZAK PIECZONY Z POMIDORAMI I OLIWKAMI


Śródziemnomorska bryza na talerzu. Lekki posiłek z przewagą warzyw - soczystych pomidorów, czosnku, cebuli oraz nadających charakterystycznego smaku oliwek. Wszystko skropione złocistą oliwą z oliwek, oprószone oregano i zapieczone.

Składniki:

8 udek z kurczaka
8 ziemniaków
2 cebule
3 pomidory
1 puszka pomidorów bez skórki
3 ząbki czosnku
2 garście oliwek zielonych bez pestek
sól, pieprz, cukier
oregano suszone
chilli suszone w płatkach
oliwa z oliwek

Dobry kurczaczek nigdy nie jest zły. Danie w sam raz na niedzielny obiad dla całej rodziny. Nieskomplikowane w przygotowaniu. Może przenieść w regiony gdzie wiejący wiatr przyjemnie muska po skórze, a słońce świeci niemal przez cały rok. No to zaczynamy naszą podróż. Udka z kurczaka nacieramy solą, pieprzem, chilli i oregano. Pomidory sparzamy wrzątkiem, usuwamy skórę i kroimy w kostkę. Mieszamy je z pomidorami z puszki, doprawiamy łyżeczką cukru solą, pieprzem i oregano. Dodajemy oliwki, pokrojoną cebulę, czosnek oraz ósemki obranych ziemniaków. Na warzywach układamy kawałki kurczaka. Można wszystko delikatnie przemieszać. Wierzch skrapiamy oliwą z oliwek i oprószamy oregano. Doradzam też dosolić, zwłaszcza ziemniaki. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 C na godzinę. Pomidory puszczają dużo pysznego soku. Dzięki temu danie nie jest suche, mięso mięciutkie i soczyste, no i te oliwki!
Powodzenia i smacznego!






czwartek, 11 października 2012

JABŁKA PIECZONE Z CHAŁWĄ


Jabłka to nieodzowny element jesieni. Pieczone z cynamonem i cukrem zna każdy. A dorzućcie sobie jeszcze po kawałku chałwy i strużynce masła - pycha! Jabłka rozpływają się w ustach, a chałwa w połączeniu z cukrem i masłem tworzy płynną słodką lawę.

Składniki:

2 jabłka
2 łyżki cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
chałwa
masło

Niektóre przepisy są tak proste do zrobienia, że wstyd mi o nich pisać. Jabłka pieczone to żadna filozofia. Ale jak tu nie podzielić się z resztą świata pomysłem na takie pyszności. Jabłuszka miałam z "własnego podwórka", więc tym bardziej ślinka ciekła mi na myśl o nich. Spór o jabłonki między mamą i tatą trwa od wieków. Jabłonki są bowiem dwie i od dłuższego już czasu przeszkadzają mamie bo śmiecą,  bo nie pasują do kompozycji, bo jedne jabłka za miękkie, drugie za twarde, bo po co trzymać takie drzewa skoro po kilka sztuk jabłek tylko rodzą. Lepiej je wyciąć, posadzić nowe w innym miejscu i wybrać dobrą odmianę. Tata broni ich jak lew. Uparł się i tyle, że jabłonek nie odda! Jakby musiał to by się do nich łańcuchem przywiązał i niczym członek greenpeace'u pierś swoją nadstawił. Co roku skrzynki na zbiory już od wiosny szykuje. Jabłonki się chyba trochę połapały, że coś im grozi, bo od kilku lat rodzą jabłka jak głupie. I to nie jakieś psiorki małe i robaczywe, tylko piękne duże i pachnące okazy. Teraz po każdej wizycie u rodziców wracam do siebie z siatką jabłek. Tata dumny jak paw jabłuszka wybiera i zawsze przy tym powie jak to mama jabłonki wyciąć chciała, a one takie pyszne jabłka rodzą, co to całą zimę leżeć mogą i się nie psują bo odmiana dobra. Ubaw z nimi po pachy! Podsumowując historię, powiem tylko, że dobrze, że jabłonki dalej stoją bo dzięki temu, takie oto wspaniałości robić mogę. Jabłka należy przekroić i wydrążyć gniazda nasienne, a następnie posypać je cukrem wymieszanym z cynamonem. Do dołków po wyciętych pestkach wkładamy stróżki chałwy i dla jeszcze lepszego smaku po cieniutkim kawałeczku masła. Pieczemy w 180 C przez 15-20 minut. Jemy jeszcze ciepłe.
Powodzenia i smacznego!