piątek, 29 czerwca 2012

BAKŁAŻAN FASZEROWANY MIĘSEM I FETĄ


Gorąco polecam gorącego nafaszerowanego bakłażana. Wiadomo, że najprościej napakować do niego mięcho mielone. Ja dla odmiany proponuję dodać jeszcze pokruszoną fetę no i oczywiście jego piękne wnętrze ;)


Składniki:


duży bakłażan
feta
1-2 cebule
500 g mieszanego mięsa mielonego
kartonik pomidorów
5-6 ząbków czosnku
oliwa z oliwek
oregano
cukier, sól, pieprz, chilli


Bakłażan sam w sobie rozkoszą dla podniebienia nie jest. Krąży o nim legenda, że jest gorzki, jeśli się go szczyptą odpowiedniej magii nie potraktuje i chłonie wszystko co dookoła niego. Dlatego tak ważne jest z czym go się je. Wygląda bajecznie. Ma piękny kolor i kształt i zawsze mi się taki trochę magiczny wydawał, dlatego nadziewam go takim farszem, by tej niesamowitości ani trochę mu nie ująć.
Przekrawam bakłażana wzdłuż i wydrążam za pomocą nożyka, łyżeczki lub czegokolwiek innego. Zostawiam ścianki o szerokości mniej więcej 1 centymetra - bardziej mniej niż więcej. Solę go dobrze w środku i odstawiam. Nie wiem tak na prawdę czy byłby gorzki bez posolenia. Szczerze powiem, że ja jeszcze nigdy nie jadłam gorzkiego bakłażana. No ale dobra, nie ryzykujmy.
Teraz farsz. Na oliwie podsmażam posiekaną cebulę i czosnek, a gdy się zeszklą dodaję mięso mielone. Doprawiam do smaku solą, pieprzem i chilli i przesmażam od czasu do czasu mieszając. Po chwili dodaję posiekany, byle jak, wydrążony miąższ bakłażana. Po kilku minutach dodaję przecier pomidorowy i obowiązkowo szczyptę cukru. Doprawiam sos do smaku, a jak już trochę zgęstnieje rozcieram w palcach oregano i dodaję do sosu. Piekarnik już się oczywiście nagrzewa, a bakłażany są opłukane i osuszone.
Delikatnie skrapiam oliwą formę, w której zapiekam bakłażany, układam je i napełniam farszem. Na wierzchu posypuję rozkruszoną fetę i oregano. Feta ma być twarda. Odradzam ten miękki i kremowy ser typu feta. Wstawiamy całość do piekarnika i zapiekamy około 25-30 minut w 180 C. Ważne by feta się przyrumieniła.
Ja faszerowałam duży okaz, ale nie widzę przeciwwskazań by nadziać i zapiec mniejsze sztuki.
Powodzenia i smacznego!


wtorek, 26 czerwca 2012

SAŁATKA Z TUŃCZYKIEM I POMIDORAMI Z ZIOŁOWĄ BAGIETKĄ


Soczyste pomidory i aromatyczne oregano, chrupiąca cebula i słona oliwka, tuńczyk i wiernie mu towarzysząca kukurydza, twardawy ser i mnóstwo oliwy z oliwek,  w której można maczać bagietkę. Wszystko co dobre w jednej misce.

Składniki:

2-3 pomidory
puszka tuńczyka w kawałkach
1/2 puszki kukurydzy
duża cebula czerwona
garść czarnych oliwek z pestką
twardy żółty ser ( u mnie grecka Graviera)
sól, pieprz
oregano ( u mnie dzikie suszone )

Jak sobie przypominam tę sałatkę to aż mi się łezka w oku kręci. Z tęsknoty za Grecją, ulubiona plażą, ciepłem, pięknymi widokami i smakiem tamtejszych produktów. Tam nawet cebula inaczej smakuje. A jak jeszcze sobie przypomnę widok z balkonu, na którym jedzona była ta sałatka, to się normalnie rozpływam.
Wszystkimi wspomnieniami się nie podzielę, ale przepisem na sałatkę jak najbardziej. Skomponowana została oczywiście na zasadzie co akurat było w domu, a w TYM greckim domu zawsze były pomidory, przepyszne oliwki, swojska oliwa z oliwek i Graviera. Za każdym razem jak wracam z Grecji przywożę sobie takie souveniry spożywcze. A to kupię, gdzieś na straganiku wiązkę dzikiego suszonego oregano, słoik ichniejszego miodu albo worek oliwek. Takie dzikie oregano jest zupełnie bez porównania w stosunku do tego paczkowanego co kupujemy w sklepach. Aromat jest milion razy mocniejszy, a po roztarciu w palcach zapach pozostaje na skórze przez kilka godzin. Pamiętam, że mimo szczelnego owinięcia wiązki w kilka foliowych torebek, cała walizka i wszystko co w niej było pachniało oregano przynajmniej kilka dni. Niesamowicie intensywny zapach.
Robienie sałatki to żadna filozofia. Kroimy pomidory, cebulę i ser, jak kto lubi najbardziej i mieszamy w jednej misce. Dodajemy jeszcze oliwki, kukurydzę i tuńczyka, posypujemy oregano, pieprzem i ewentualnie odrobiną soli i gotowe. Ja zawsze odciskam tuńczyka z zalewy. Bez względu na to czy jest w sosie własnym czy oliwie. Nie lubię jak jego aromat zbytnio zdominuje całość. Zwłaszcza, że staram się używać najlepszej oliwy, na przykład takiej domowej, robionej przez wujka, i szkoda mi tracić jej aromatu. Mówię Wam, nie ma nic lepszego niż oliwa z oliwek wymieszana z sokiem, który puściły pomidory, oregano i cebulą, czyli wszystko to, co zostaje na dnie miski po zjedzeniu sałatki. Maczamy w tym bagietkę i trochę solimy. Niebo w gębie! Dlatego radzę nie żałować oliwy, przy skrapianiu nią sałatki.
Trochę uwagi muszę też poświęcić Gravierze. Jest to jeden z najpopularniejszych żółtych serów greckich. Pewnie mało kto go zna, ponieważ myśląc o Grecji pierwsze co przychodzi na myśl to feta. Każdemu kto będzie miał okazję, spróbować polecam ten długo dojrzewający, ostrawy w smaku ser. 
Sprawą banalnie prostą, a zmieniającą bagietkę w bardziej taverniany dodatek, jest skropienie jej oliwą i posypanie oregano. Proste i takie greckie. Pieczywo maczane w oliwie niejednokrotnie stanowiło mój główny posiłek dnia. Niestety jedzenie w naszej akademickiej stołówce było czasami zbyt podłe, pieczywo  natomiast zawsze świeże, a oliwa pod dostatkiem. Niesamowity był to widok jak cały MAICh nosił na tacach tylko chleb i talerze z oliwą. I nikt nie narzekał. Ach, fajnie tak powspominać. 
Teraz przygotowując tę sałatkę staram się kupić oryginalne produkty lub po prostu zastąpić je tymi dostępnymi w naszych sklepach odpowiednikami.
Tymczasem powodzenia i smacznego!
A Ciebie Grecjo chyba niedługo znowu odwiedzę ;)



poniedziałek, 25 czerwca 2012

KURCZAK W SOSIE MIĘTOWO-LIMONKOWYM I SAŁATKĄ TABBOULEH



Orzeźwiający kurczak. Nie tylko napoje mogą być takie. Miętowo-limonkowy sos wyśmienicie nadał świeżości grillowanej piersi z kurczaka. Sałatka, coś w rodzaju tabbuleh, nie mniej rześka, stanowiła doskonałe uzupełnienie.

Składniki:

podwójna pierś z kurczaka
1 limonka
pęczek mięty
ząbek czosnku
3 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka miodu
kuskus
2-3 pomidory
sól, pieprz

Poprosiłam Gosze o pomoc w wyborze sukienki na wesele na najbliższy weekend. No a przecież jej głodnej z domu nie mogłam wypuścić. Zapowiedziałam, coś lekkiego. Początkowo miała być sałatka, a skończyło się tym, że sałatka była tylko dodatkiem. Przyznaję, że sama byłam bardzo głodna i pewnie dlatego tak się skończyło. Przyszedł mi do głowy pomysł na kurczaka w sobie miętowym. Nie wiedziałam tylko czy ten sos mam zrobić na ciepło i wszystko razem piec czy może jakoś inaczej. W końcu postawiłam na najprostsze rozwiązanie. Kurczak został ugrillowany i polany sosem miętowo-limonkowym, bo do mięty pasowała mi jeszcze limonka. O ile jedzenie wyszło super, tak casting na sukienkę zakończył się klapą. Dwie kiecki się w ogóle nie dopięły, w innych wyglądałam jak balon, masakra. Dobrze, że byłyśmy dobrze przygotowane i wino pomogło mi trochę lepiej przyjąć brutalną prawdę na temat dodatkowych kilogramów. Cóż zrobić? Lato za pasem a garderoba do wymiany. A może by tak się tym zupełnie nie przejmować i poprosić o dokładkę. Tak, zdecydowanie, dla mnie dokładkę proszę ;)
A zrobiłam to tak: pierś z kurczaka najzwyczajniej w świecie ugrillowałam na patelni grillowej, oprószając ją wcześniej jedynie solą i pieprzem.
Listki mięty zmiksowałam razem ze skórką otartą z limonki, sokiem z połowy limonki, oliwą z oliwek, łyżeczką miodu, ząbkiem czosnku oraz solą i pieprzem. Powstało coś na rodzaj rzadkiego pesto. Normalnie dałabym więcej czosnku, ale nie chciałam, żeby zdominował smak.
W międzyczasie przygotowałyśmy kuskus według wskazówek na opakowaniu. Ja do gorącej wody dodaję trochę Vegety. Wymieszałyśmy go z posiekanymi w drobną kostkę pomidorami i siekaną miętą. Doprawiony został odrobiną oliwy, sokiem z drugiej połówki z limonki oraz solą i pieprzem.
Na talerzu wylądowała porcja sałatki tabbouleh oraz kawałek kurczaka, polanego sosem. I już było nieważne, że te sukienki były za ciasne!
Powodzenia i smacznego!






piątek, 22 czerwca 2012

TARTA Z MUSEM CZEKOLADOWYM


Uwaga!Uwaga! Wszyscy miłośnicy czekolady proszeni są o uwagę! Przedstawiam sposób na szybką podróż do kulinarnego czekoladowego nieba. Każdy kęs tej tarty z czekoladowym musem przybliża spożywającego do raju, a chrupiące kawałeczki czekolady pomagają nie stracić przytomności. Pycha!

Składniki:

250 g ciasteczek oreo
50 g miękkiego masła
1 tabliczka mlecznej czekolady
1 tabliczka gorzkiej czekolady
1 kubek śmietany kremówki


Niebiańska jest ta tarta. I mam nadzieję, że doda skrzydeł Grekom podczas ich dzisiejszego meczu z Niemcami. Z oczywistych powodów jestem dziś całym sercem z reprezentacją Hellady i mogę się założyć, biorąc pod uwagę ich rywali, że nie jestem w tym kibicowaniu osamotniona ;)
Grecy uwielbiają czekoladę i dlatego właśnie dostają dziś ode mnie tę tartę. Niech będzie dla nich zastrzykiem energii i pomoże im zwyciężyć. Całe szczęście czekolada nie widnieje na liście środków dopingujących ;) Nie sądziłam, że wpadnę w ten piłkoszał! 
Jako, że jest już praktycznie lato, to ja odsuwam się od pieczenia i desery preferuję chłodne. Taka właśnie jest ta tarta. Najlepiej serwować ją schłodzoną.
Spód tarty tradycyjnie zrobiony jest z ciasteczek. Do czekoladowej wybrałam ciasteczka oreo by pasowały też kolorystycznie. Ja ucieram je w rozdrabniaczu razem z miękkim masłem, nie usuwam tego białego kremu z ciasteczek. Jeżeli masa nie jest wystarczająco lepka dodaję jeszcze odrobinę masła a następnie wylepiam nią formę do tart i wstawiam do lodówki.
Mleczną czekoladę rozpuszczam. Najłatwiej i najszybciej zrobić to w mikrofalówce. Tym, którzy wolą kąpiel wodną polecam dodanie łyżki śmietany, łatwiej się rozpuści. Czekoladę odstawiamy do ostygnięcia, a tym czasie ubijamy na sztywno bardzo dobrze schłodzoną śmietanę. Do śmietany dodajemy porcjami wciąż płynną czekoladę i mieszamy delikatnie do uzyskania jednolitego musu. Wylewamy go na schłodzony ciasteczkowy spód i wstawiamy na chwilę do lodówki. Gorzką czekoladę ścieramy na tarce o grubych oczkach i posypujemy nią wierzch tarty. Lepiej się ją ściera jak jest wyjęta prosto z lodówki, co nie oznacza, że pod wpływem ciepła naszych palców, nie zacznie się momentami rozpuszczać. Można ją też posiekać. Ja ścierałam na tarce. Powodzenia i smacznego!


Szczególnego powodzenia życzę dzisiaj Grecji. Chłopaki jestem z Wami! I mimo, że nie gracie dziś u mnie pod nosem to jestem pewna, że to biało-niebieskie barwy opanują dziś miasto!

Καλή τύχη!  Powodzenia!



czwartek, 21 czerwca 2012

SAŁATKA Z WĘDZONEJ MAKRELI SERWOWANA NA GRILLOWANYM CHLEBIE


Jutro piąteczek, nasz ukochany i pewnie spora część z Was będzie miała ochotę na jakąś rybkę. Polecam makrelę wędzoną w formie sałatki z czerwoną cebulą, szczypiorkiem, dużą ilością pieprzu i solidnie skropioną oliwą z oliwek. A to wszystko na chrupiącym grillowanym wiejskim chlebie!

Składniki:

chleb wiejski
wędzona makrela
czerwona cebula
szczypiorek
oliwa z oliwek
pieprz, sól


To w Grecji nauczyłam się jeść wędzoną rybę z oliwą z oliwek. Zresztą, tam wszystko je się z oliwą z oliwek. Kiedyś nawet frytki smażyliśmy na oliwie z oliwek. Jednym słowem jest to kraj oliwą płynący.
Ach Grecjo Ty moja! 
No i znowu banalna propozycja. Kilka prostych składników i piąteczek stanie się jeszcze milszy. Nie zaprzeczam, że jest trochę dłubania z rybą. Ja się bardzo przykładam do usuwania ości. Tropię je niemalże z lupą. Wolę nie ryzykować.
Kawałeczki ryby układam na półmisku, posypuję je drobno siekaną czerwoną cebulą i szypiorkiem, zalewam oliwą z oliwek i oprószam pieprzem i odrobiną soli, by wydobyć smak ze szczypiorku i cebuli. Można tę sałatkę zjeść tradycyjnie widelcem z kromą chleba w ręce, ale ja szczególnie polecam ją w formie kanapki. Chleb najlepszy jest wiejski, chrupiący, dobrze ugrillowany. Dodam jeszcze tylko, że ja dodatkowo polewam sobie kanapki oliwą! A co! Teraz przynajmniej w ten sposób przybliżam sobie Grecję.
Powodzenia i smacznego!



środa, 20 czerwca 2012

KREM Z POMIDORÓW PIECZONYCH Z CZOSNKIEM


Chyba nie ma pomidorówki, która by mi nie smakowała. Często kombinuję z różnymi dodatkami. Ta smakowała mi szczególnie.  Pomidory były najpierw pieczone, oczywiście po delikatnym tuningu i zmiksowane z dodatkiem bulionu i świeżej bazylii. Mówię Wam, palce lizać!

Składniki:

5 pomidorów
4 ząbki czosnku
1/2 słoiczka suszonych pomidorów
1/2 l bulionu
4-5 łyżek oliwy z oliwek
kilka gałązek świeżej bazylii
sól, pieprz, cukier


To jest zupa, którą z pewnością ugotuję jeszcze nie jeden raz. Nie często mi się zdarza, że powtarzam dokładnie tak samo jakąś potrawę, ale tę zupę uwielbiam. Oczywiście robi się ją bardzo prosto. 
Najważniejszym składnikiem są pomidory, dlatego muszą być najlepsze. Te twarde, niedojrzałe, ledwo czerwone nie będą się nadawać. Polecam te nasze polskie, pachnące i soczyste. Dobrze też, żeby były spore. Przekrawamy je w poprzek i układamy na blaszce do pieczenia.
W jakiejś miseczce mieszamy drobno posiekane suszone pomidory, wyciśnięty przez praskę czosnek, oliwę z oliwek oraz szczyptę cukru, sól i pieprz. Cukier jest tu kluczowym składnikiem. Fantastycznie łagodzi kwaskowość pomidorów. Każdą połówkę pomidora polewamy porcją takiego sosu i wstawiamy do nagrzanego do 180 C piekarnika na około 15-20 minut. Tak, by kawałeczki suszonych pomidorów były dobrze podpieczone. Po wyjęciu z piekarnika, gdy pomidory wystygną już do tego stopnia, że będzie je można dotknąć i się nie poparzyć, usuwamy z nich skórki i te twarde korzonki. Ta skórka w zasadzie sama schodzi.Dodajemy listki świeżej bazylii i miksujemy blenderem na krem. Ja miksuję wszystko i miąższ i pestki. Dolewamy bulion. Nie za dużo, zupa powinna mieć konsystencję gęstawego kremu i zagotowujemy razem. Można jeszcze doprawić do smaku solą lub pieprzem. Podajemy obowiązkowo udekorowane listkami bazylii.
Powodzenia i smacznego!


wtorek, 19 czerwca 2012

PODWÓJNIE SZPINAKOWE NALEŚNIKI


Ameryki tą propozycją nie odkrywam. Jest to raczej klasyka. Ale czasami warto być wiernym starym szlagierom bo są po prostu pyszne. Naleśniczek delikatnie podpieczony, mega czochowy szpinak i na dokładkę sery. W środku feta, a na wierzchu rozpuszczony ciągnący się ostry żółty.

Składniki:

1 opakowanie mrożonego szpinaku
250 g pieczarek
6 ząbków czosnku
feta
ser żółty
jajko
mleko
mąka pszenna
olej
łyżka masła
sól, cukier, pieprz, chilli

Był już wieczór i decyzja zapadła szybko. Zaczęło się od rozmrożonego szpinaku. Wyjęłam go już jakoś wcześniej z zamrażarki z myślą, że coś z niego później wyczaruję. Przyznam, że kompletnie nie miałam pojęcia co z nim zrobić, dopóki nie zachciało mi się naleśników. Naleśniki to rzecz szybka i przyjemna. Od pewnego czasu dodaję dwie łyżki rozmrożonego szpinaku do ciasta naleśnikowego by nadać im zielonkawego koloru.
Tu się trochę schody zaczynają dla laików, bo nie jestem w stanie podać proporcji na ciasto naleśnikowe. Zawsze robię je na oko. Dodaję na zmianę mleka albo mąki, dopóki nie uzyskam odpowiedniej konsystencji.
Na mniejszą ilość, tak jak tym razem daję tylko jedno jajko. Zawsze dodaję też szczyptę soli i cukru i wlewam do ciasta olej rzepakowy lub słonecznikowy, tak około 1-2 łyżek. Przy pomocy miksera doprowadzam do powstania jednolitej masy, mniej więcej o konsystencji płynnej śmietanki. Na koniec tylko jeszcze paćka szpinakowa, znowu mikser i zaczynam smażyć na rumiano z obu stron, za każdym razem podlewając patelnię 1-2 kroplami oleju.
W międzyczasie na drugiej patelni można przesmażać wyciśnięty przez praskę czosnek i dodawać do niego szpinak. Trzeba go doprawić do smaku solą, pieprzem i chilli i delikatnie dusić na wolnym ogniu, aż do odparowania nadmiaru wody.
Pieczarki pokrojone w paski i doprawione solą i pieprzem przesmażamy na odrobinie masła.
Piekarnik nagrzewamy do 180 C.
Na każdego naleśnika kładziemy równomierną warstwę szpinaku, pieczarek i pokruszonej fety. Składamy je w trójkąty, układamy w naczyniu do zapiekania i posypujemy startym żółtym serem. Ja dałam trochę ostrzejszą Grand Goudę i była idealna. Zapiekamy dosłownie kilka minut. Naleśniki są gotowe jak tylko rozpuści się ser.
Ja lubię jak jest dużo farszu i rozłożyłam jedno opakowanie szpinaku na cztery naleśniki. Oczywiście wcześniej odjęłam od niego dwie łyżki, które dodałam do ciasta. Proporcje zostawiam dowolne. Można dodać więcej sera a mniej szpinaku lub odwrotnie. A no i szpinak oczywiście może być świeży lub mrożony w liściach.
Powodzenia i smacznego!




niedziela, 17 czerwca 2012

KURCZAKOWE KULE NADZIEWANE WARZYWAMI


Kto powiedział, że forma do pieczenia muffinek nadaje się tylko do pieczenia muffinek? Z tego eksperymentu wyszły kulki mocy. Kurczak idealnie się sprawdził i pasował do warzywnego nadzienia, doprawionego oczywiście po mojemu, czyli dosyć pikantnie. 

Składniki:

6 podwójnych piersi z kurczaka         2 opak.mieszanki sałat          ciabatta lub podobne pieczywo
1 mozzarella                                      3 pomidory                           4 łyżki oliwy z oliwek
1 czerwona papryka                          2 łyżki musztardy                  4 ząbki czosnku
1 spora cukinia                                  2 łyżki miodu                          sól, pieprz
500 g pieczarek                                 2 łyżki oliwy z oliwek
2 cebule                                             2 łyżki wody
6 ząbków czosnku                              sól, pieprz
oliwa                                                  zioła prowansalskie
sól, pieprz, chilli
zioła prowansalskie, oregano


Dawno się wszyscy nie widzieliśmy i w takiej sytuacji wspólne niedzielne gotowanie to idealne rozwiązanie. Chyba nawet nie muszę wspominać kto odwalił większość gotowania i czyj był pomysł. Dobrze Wysoki, że chociaż Ty mi pomogłeś z tymi warzywami, podczas gdy nasze piękności jeszcze bardziej się upiększały.
Pomysł początkowo był taki, żeby zrobić, używając formy muffinkowej, niewielkie paczuszki z cienko rozbitego kurczaka, nadziewane podduszonymi warzywami i zaserwować po kilka na talerzu, razem z kolorową sałatą i chrupiącymi grzankami czosnkowymi. Mniej więcej tak zostało, tylko małe paczuszki przerodziły się w wielkie kule. Stwierdziłam, że nie ma co się w drobnicę bawić. Zwłaszcza, jak okazało się, że nasza Pani Gospodarz Gosza nie posiada tłuczka do mięsa. Miała za to wałek (kupiony zresztą na potrzeby wspólnego gotowania pierogów jakieś wieki temu), więc poradziłam sobie wałkiem. Najpierw wykroiłam najcieńsze jak się dało płaty mięsa z każdej pojedynczej piersi, a następnie po umieszczeniu go pomiędzy dwoma kawałkami folii spożywczej, maltretowałam go wałkiem jak się tylko dało. Później z każdej strony przyprawiłam je solą, pieprzem, chilli i ziołami.
Gdy ja rozprawiałam się z kurzymi cyckami, Wysoki dzielnie siekał warzywa. Wszystko pokroił w podobnej do siebie wielkości paski. Tylko czosnek i cebula zostały drobniej pokrojone. I tu nastąpił moment naszego sporu, ponieważ chciał przesmażyć pieczarki na osobnej patelni, czemu kategorycznie się sprzeciwiłam i odprawiłam go z kuchni. Postawiłam na swoim i najpierw przesmażyliśmy na oliwie czosnek i cebulę, po chwili dodaliśmy pieczarki, doprawione zostały solą i pieprzem i jak tylko delikatnie się poddusiły dodałam resztę warzyw. Dosypałam jeszcze raz soli, pieprzu, chilli i ziół i mieszając od czasu do czasu podsmażyłam wszystko razem.
Każdy dołek w foremce muffinkowej wysmarowałam oliwą, wykładałam go płatem mięsa, wpychałam do środka porcję warzyw oraz plaster mozzarelli i zawijałam, tworząc kulę. Następnie przekręcałam kulę do góry nogami, by złączenia mięsa były na dole, wciśnięte w dołek muffinkowy. Jak już miałam 12 sztuk, wstawiłam całość do piekarnika nagrzanego do 180 C. W sumie piekły się ponad 50 minut, ale to za sprawą pewnych spóźnialskich gości. Myślę, że po 40 minutach kurczak już był dobry.
Jak kurczak siedział w piekarniku przygotowaliśmy jeszcze grzanki i sałatę. Kromki pieczywa ułożone na blaszce do pieczenia skropione zostały mieszanką oliwy, siekanego czosnku, soli i pieprzu. W piekarniku siedziały około 10 minut. Dosłownie do zrumienienia. Najlepiej wstawić je do piekarnika jak kurczak jest już prawie gotowy, by doszły równocześnie z mięsem.
Mieszankę sałat wymieszaliśmy z kawałkami pomidorów oraz dressingiem. Do przygotowania dressingu polecam słoik. Mieszamy w nim wszystkie składniki energicznie potrząsając zakręconym słoikiem. Proporcje można zmniejszać lub zwiększać do woli, jak kto lubi.
Na każdym talerzu wylądowała porcja sałaty, dwie kulki mocy i grzanki. Oczywiście nie wszyscy zdołali zjeść, aż dwie kule. Maleństwo, jak sama nazwa wskazuje, jest za mała i oddała jedną ze swych kulek większemu od siebie osobnikowi.
My przygotowaliśmy obiad dla 6 osób i z podanych proporcji zostało jeszcze trochę warzywnego farszu.
Powodzenie i smacznego!







środa, 13 czerwca 2012

JAJKO W SZYNCE


Kolejna propozycja śniadaniowa. Wychodzę z założenia, że jeżeli zaczniemy dzień od czegoś tak ładnego, to nie ma mowy o nieudanym dniu. Wszyscy zwolennicy jajek powinni być zachwyceni i zamiast kolejny raz serwować jajecznicę z szynką polecam wbić jajko w szynkę!

Składniki:

2 jajka
2 plastry szynki
ziołowy serek
pieczywo
sól, pieprz

Miałam kiedyś taką fazę wbijania jajka we wszystko co możliwe i nie przypominam sobie by jakaś próba nie była godna powtórzenia. Jajko w ziemniaku na szpinaku już prezentowałam.  Z gotowaniem ziemniaków trochę się schodzi, dlatego mam alternatywę nie wymagającą czekania. Przygotowanie zajmuje dosłownie minutkę. W tym przypadku jajko wbija się w szynkę. Wiem, że brzmi to trochę dziwnie, ale zdjęcia dużo wyjaśniają.
Potrzebne są ceramiczne miseczki, które można zapiekać w piekarniku. Wkładamy do nich plaster szynki. Trzeba zatroszczyć się by szynka była spora, chodzi o duże okrągłe plastry. Na szynce kładziemy solidną łyżkę jakiegoś serka - ja dałam ziołową Ostrowię. Najbardziej pasował mi tu ser żółty, ale nie miałam, a że robiłam sobie te jajka na śniadanie to nie było mowy o wyjściu z domu do sklepu. Lenie nie chodzą rano po zakupy. Lenie kombinuję z tego co jest i dzięki temu z niekonwencjonalnych połączeń wychodzą ciekawe potrawy. Całe szczęście, że lenie są leniwi. Całe szczęście, że jestem leniem ;)
Jak mamy już porcję serka na szynce to wbijamy na to jajko, oprószamy je solą i pieprzem i wstawiamy do piekarnika. No i teraz, w zależności od tego czy lubimy bardziej czy mniej płynne żółtka, zapiekamy w 180 C. Polecam bardziej płynne. Trzeba je pilnować. Pieczenie trwać powinno około10-15 minut. Zależy to również od piekarnika. Proponuję zaglądać i sprawdzać. Zjadłam obydwa widniejące na zdjęciu okazy z kromką grillowanego razowego chleba. Było to porcja olbrzymia. Ale dzięki temu, że tak miło zaczęłam dzień to i miło się skończył. Wypróbujcie, warto!
Powodzenia i smacznego!

P.S. Chwilowy spadek mojej aktywności blogowej spowodowany jest służbowym wyjazdem ;)




piątek, 8 czerwca 2012

TORCIK TRUSKAWKOWY Z MASCARPONE I NUTELLĄ


Torcik w barwach narodowych. W sam raz na meczowy wieczór. Idealny by uczcić zwycięstwo lub jako ciacho pocieszenia w razie przegranej (opcji drugiej w ogóle nie zakładam, tak tylko mi się napisało ).
Mężczyźni świętują z piwkiem w ręku, a My - kibicki - z porcją pysznego lekkiego torciku. Mascarpone, bita śmietana i odrobina nutelli, a do tego moje ulubione truskawki. Razem tworzą zwycięską drużynę!

Składniki:

opakowanie biszkoptów Lady Fingers
serek mascarpone 250g
2 łyżki nutelli
kubek śmietany kremówki
10-12 truskawek

Jest jeszcze opcja remisu. Biorąc pod uwagę moją słabość do Grecji, to wynik zakończonego przed chwilą meczu jest do przyjęcia. Nie mniej jednak po ogromnym kawałku torciku dostali by ode mnie, Lewandowski, wiadomo za co, i Szczęsny, żeby nie było mu smutno siedzieć na ławce. Natomiast ten hiszpański sędzia nie dostałby nawet okruszka! Powiem więcej, byłabym gotowa stanąć naprzeciw niego i zjeść resztę na jego oczach. Rozkoszowałabym się każdym kęsem i patrzyła jak mu ślinka cieknie. Za jego nieudolne sędziowanie byłabym w stanie tak się nad nim pastwić. A co!
Żeby móc skosztować tego torciku to trzeba go najpierw zrobić. Nie jest trudny do zrobienia. Chociaż przyznam, że już dawno tak nie krzyczałam, jak wtedy gdy  te biszkopciki przewracały się i trzeba było zaczynać układać je od nowa. Skurkowańce przewracały się jak domino. Jak tylko trąciłam jednego leciały wszystkie. No ale w końcu się udało. Przycięłam je najpierw mniej więcej do wysokości tortownicy. Najlepiej idzie dużym nożem. Na dnie tortownicy ułożyłam te poodcinane kawałki.
Do mascarpone dodałam dwie łyżki nutelli i ubiłam mikserem na puch. Nutella musi koniecznie być w temperaturze pokojowej. Masę wykładamy na biszkopty i chwilowo wstawiamy do lodówki. Dobrze schłodzoną śmietanę ubijamy na sztywno. Napełniamy nią szprycę lub rękaw i wyciskamy na masę z mascarpone i nutelli. Można ją po prostu wyłożyć łyżką, ale czy tak nie wygląda piękniej?
Na śmietanie układamy truskawki. Z reguły nie płuczę truskawek. Tu przyznam, że wypłukałam je dokładnie  a następnie wysuszyłam i pokroiłam na ćwiartki. Celowo nie usuwałam szypułek, by jeszcze piękniej mój torcik wyglądał. Najlepiej schłodzić go dobrze w lodówce.
Polska, biało-czerwoni! Chłopaki do boju! Następny mecz wygrywacie!
A tymczasem powodzenia i smacznego!









czwartek, 7 czerwca 2012

GRZANECZKI Z SALSĄ POMIDOROWĄ I WĘDZONYM ŁOSOSIEM


Jakie śniadanie jest najlepsze? No przecież, że zrobione przez kogoś innego. Tak więc teraz wyobraźcie sobie, że ktoś serwuje Wam takie pyszne maleństwa. Bułeczka melodyjnie chrupie, w salsie pomidorowej wyraźnie da się wyczuć smak dobrej oliwy z oliwek i do tego wszystkiego jeszcze kawałki wędzonego łososia.

Składniki:

białe pieczywo (bagietka, kajzerki, jakiekolwiek bułki)
pomidor
cebula czerwona
2 ząbki czosnku
plastry wędzonego łososia
oregano
oliwa z oliwek
sól, pieprz

Moja siostra jest specjalistką od takich cieszących oko mini przystaweczek. Te grillowane kromeczki z jakimiś warzywkami, serem czy łososiem to jej specjalność. Często serwuje je na śniadanie. Tak to już często bywa, że rano po świeże pieczywo zejść się nie chce, a białe bułki i chleb mają to do siebie, że dnia następnego bez jakiejkolwiek obróbki termicznej, są po prostu niezjadliwe. Nie boję się przyznać, że jestem leniem i często jem takie tuningowane pieczywo. To tylko kwestia dodatków. Jeżeli miałabym jeść tylko i wyłącznie czerstwe bagietki czy bułki, podpieczone oczywiście, z pomidorową salsą i wędzonym łososiem, to świeże pieczywo mogłoby dla mnie w ogóle nie istnieć. A jak jeszcze nie muszę przy tym kiwnąć palcem, bo robi je moja siostra, to jestem w siódmym niebie.
Tak trochę z innej beczki, ale ciągle pozostając w temacie, to od zawsze zastanawiałam się, jak to jest możliwe, że porcja jaką najada się moja siostra, mnie tylko drażni podniebienie. Ona ma chyba jakiś mini żołądeczek i pewnie mini głodek. Ja zawsze wypadam przy niej jak studnia bez dna. Są też tacy dla których moje porcje to pikuś. Tak Marcinku, o Tobie mówię ;) No cóż, więcej jem, a że jeść uwielbiam to więcej czasu poświęcam na jedną z największych przyjemności. Ależ ja to wszystko sobie pięknie wytłumaczyłam.
No dobra, przechodzę teraz do sedna sprawy, mianowicie, grzanek z salsą pomidorową i wędzonym łososiem. Zaczynamy od pieczywa. Nadaje się w zasadzie każda biała bułka, u mnie jak widać kajzerka. Oczywiście najlepsza będzie ciabatta lub bagietka. Najważniejsze by pokroić ją w niewielkie kromeczki, w poprzek bułki i wstawić na chwilę do nagrzanego piekarnika, by zrobiły się chrupiące lub ugrillować. Pomidora i cebulę (nie za dużo) kroimy w drobną kosteczkę. Pomidora polecam najpierw sparzyć i usunąć skórkę. Smak jest naprawdę o niebo lepszy. Posiekane warzywa skrapiamy oliwą z oliwek, dodajemy wyciśnięty przez praskę czosnek i doprawiamy solą, pieprzem i oregano. U mnie z chwilowego braku świeżych ziół jest suszone oregano, ale można je śmiało zastąpić jakąkolwiek inną świeżą zieleniną - koperkiem, pietruszką bądź bazylią.
Na chrupiące kromeczki kładziemy porcję pomidorowej salsy, a na niej kawałki wędzonego łososia. Całość jeszcze raz skrapiamy oliwą.
Powodzenia i smacznego!
P.S. Siostra pozdrawiam! I już niedługo będziesz ponownie mogła się wykazać ;)


wtorek, 5 czerwca 2012

SAŁATKA OWOCOWA Z TRUSKAWEK, ANANASA I ŚWIEŻEJ MIĘTY


Jak tak zestawiłam je razem i jadłam na zmianę, to przez chwilę nawet miałam wątpliwości czy ananas nie jest lepszy od truskawek. Ale tylko przez chwilkę tak pomyślałam i szybko się ocknęłam. Truskaweczki moje kochane, możecie być spokojne. Ja was nigdy nie zdradzę! Byłyście, jesteście i zawsze będziecie moimi ulubionymi owocami. Ananasa też lubię, ale to zupełnie inne uczucie. Taka niby prosta sałatka, trzy składniki raptem, truskawki, świeży ananas i listki mięty, a może człowiekowi w głowie namieszać.

Składniki:

truskawki
świeży ananas
świeża mięta

Wyśmienita na śniadanie - pierwsze lub drugie, na deser, na podwieczorek, na lekki obiad, w zasadzie może stanowić każdy posiłek. Ja mogę jeść tylko tę sałatkę. Na okrągło. Ale to jest trochę za bardzo igranie z ogniem. Dla mnie połączenie truskawek i ananasa na jednym talerzu, to jak mieć męża i kochanka w jednym pokoju. Dobrze, że jest tam jeszcze mięta, by trochę orzeźwiać i chłodzić. Z jednej strony sprowadza na ziemię, a z drugiej stanowi idealnie dopełnienie tego niebiańskiego połączenia. O matko! Z tego wyszedł trójkąt!
Wykonanie: truskawki pozbawiamy szypułek. Jeśli ktoś lubi to najpierw je płuczemy. Kroimy na ćwiartki. Ananasa obieramy ze skórki, usuwamy twardy środek i kroimy na kawałki. Mieszamy razem i dodajemy listki mięty. Proporcje dowolne. Powodzenia i smacznego!


poniedziałek, 4 czerwca 2012

GRILLOWANA KANAPKA Z CUKINIĄ I MOZZARELLĄ


Ależ ten ser się ciągnął! Niesamowita frajda! Pyszna kanapka. Mega naładowana czosnkową cukinią i rozpuszczoną mozzarellą. Śmiało można serwować jako główny posiłek dnia. Po zjedzeniu jednej byłam tak pełna, że ledwo dopełzłam do kanapy.

Składniki:

4 kromki wiejskiego chleba
spora cukinia
1 mozzarella
mała główka czosnku
masło
sól, pieprz, chilli

Taka kanapka chodziła za mną już od dłuższego czasu. Całkiem możliwe, że którejś nocy mi się przyśniła. W moich wyobrażeniach początkowo chyba nie było w niej żadnego sera. Mozzarella okazała się strzałem w dziesiątkę. Dobrze, że moja taktyka zakupowa, to brak taktyki zakupowej i zawsze wychodzę ze sklepu z pełnym koszykiem. Dzięki pełnej lodówce mogę nawet ulepszać swoje sny.
Chleb koniecznie musi być wiejski. Wszystkie razowce odpadają. Jedynie tylko zwykły chleb pszenny by się jeszcze nadawał. Za to nie musi być świeży, bo do grillowania nawet lepiej by był trochę czerstwawy, ale tylko trochę. Kroimy solidne cztery kromy.
Czosnek wyciśnięty przez praskę podsmażamy na maśle. Musi być dużo czosnku. Ja dałam dwie małe główki, a i tak jakoś złagodniał pod wpływem smażenia. Do czosnku ponownie dodajemy masło i startą na tarce o grubych oczkach cukinię. Dobrze doprawiamy solą, pieprzem i chilli, mieszamy i dusimy aż całkowicie zmięknie i odparujemy nadmiar soków, które puściła cukinia. Ponieważ mozzarella jest raczej bez smaku, trzeba bardzo dobrze doprawić cukinię, bo to jej smak będzie przewodził. Dlatego nie bójmy się czosnku ani soli.
Przesmażoną cukinię rozkładamy grubą warstwą na kromkach chleba. Na cukinii kładziemy plastry mozzarelli i składamy kromki chleba. Ser wystarczy położyć na jednej połówce chleba. Na dwie kanapki zużyłam całą kulkę mozzarelli. A co tam! 
Smażymy na maśle na wolnym ogniu, na normalnej teflonowej patelni. Trzeba dać się mozzarelli rozpuścić i pięknie przyrumienić chleb. Z obu stron oczywiście. Przy każdym przekręcaniu kanapki na drugą stronę dodajemy masła. Jedna kanapka wystarczy dla jednej osoby. Pod warunkiem oczywiście, że kromki  pochodzą ze środka chleba. Powodzenia i smacznego!







niedziela, 3 czerwca 2012

ARABSKI CHLEBEK Z ROLADKAMI Z GRILLOWANEGO BAKŁAŻANA I MIĘTĄ


Tego trzeba koniecznie spróbować! Grillowany bakłażan, listki świeżej mięty i ostrawy humus. Do tego ser capresi i soczysty pomidor, a wszystko zawinięte w libański chlebek i ugrillowane! To jest dopiero trafione połączenie!

Składniki:

libański chlebek
bakłażan
ser capri
pomidor
humus
świeża mięta
sól, pieprz, chilli
oliwa z oliwek

Jak tylko zobaczyłam libański chlebek w sklepie musiałam go kupić. Przywołał wspomnienia z czasów moich studiów w Grecji. W Instytucie studenci stanowili naprawdę niezłą mieszankę z całego świata. Pamiętam Cler i Roubę, dwie Libanki, z którymi zawsze jadałyśmy ten ich chlebek. Dlatego dla mnie jest on libański, a nie arabski. Zresztą jak zwał tak zwał. Zamiast chleba czy pity jadły go prawie ze wszystkim. Obowiązkowo z humusem, oliwą i pomidorami, ale także z bakłażanem i miętą. Ja dodałam tu również swój akcent w postaci sera capri, bo był akurat  w lodówce.
Bakłażany same w sobie mają raczej mdły smak. Dopiero bo ugrillowaniu i dodaniu odpowiednich ziół nabierają wyrazu. Przed grillowaniem plastry posoliłam, by puściły goryczkę i po kilku minutach opłukałam i wysuszyłam papierowym ręcznikiem. Następnie skropiłam delikatnie oliwą z oliwek i ugrillowałam  z obu stron na patelni grillowej. Doprawiłam do smaku solą i pieprzem i zawinęłam w nie plasterki sera capri. Humus też najlepiej doprawić. Ja po prostu dodałam do niego chilli i wymieszałam.
Nacinając ten chlebek na brzegu można go otworzyć, tworząc taką jakby sakiewkę, którą można wypchać. Każdy chlebek wysmarowałam w środku obficie humusem i włożyłam po dwie roladki bakłażanowe. Dodałam plastry pomidora i świeże listki mięty i zawinęłam, podobnie jak to robią z kebabem. Następnie położyłam na rozgrzanej patelni grillowej i z obu stron przyrumieniłam. Zawinęłam w papier śniadaniowy by można było od razy przystąpić do konsumpcji. Bardzo mi smakowało. Zwłaszcza to połączenie bakłażana i mięty. Do tego stopnia, że w ostatnim tygodniu jadłam to już dwa razy. Jestem pewna że moje libańskie koleżanki też byłyby zadowolone :)
Powodzenia i smacznego!





piątek, 1 czerwca 2012

TRUSKAWKI Z BITĄ ŚMIETANĄ


Widzę, że szykuję się powtórka z historii i na tygodniu pogoda jest jeszcze znośna, a gdy tylko zbliża się weekend od razu się psuje. No nie jest zbyt zachęcająco na zewnątrz. Ciągle jeszcze pada i wieje. Niezbyt chce się wystawiać nos na zewnątrz. Plany weekendowe wiszą pod znakiem zapytania. Na poprawę humoru i pogodzenie się z zaistniałą sytuacją mogą pomóc tylko truskawki! A, że dopadło mnie delikatne lenistwo to będą w najprostszej postaci z możliwych, czyli z bitą śmietaną.

Składniki:

truskawki
kubek śmietany do deserów 36%

Nieważne, że pada. Ja po prostu muszę zjeść truskawki, zwłaszcza, że nie jadłam ich już dwa dni. Jak to się w ogóle stało? Biorę parasol i biegnę po nie...

...dobrze, że po drodze udało mi się kupić schłodzoną śmietanę, lepiej się ubije.
Nie lubię płukać truskawek. Mokre tracą cały swój smak i aromat. A czekać aż wyschną nie zamierzam. Jak widzę piasek po prostu go zdmuchuję. Trzymając za szypułkę, zagarniam porcję bitej śmietany i wgryzam się w nią jak wampir w szyję złotowłosej piękności.
Ależ one pięknie pachną...
Ależ one są słodkie...
Ależ one są pyszne...
Nie mogę się powstrzymać. Zaraz chyba pęknę, a cały czas sięgam po następną...
.
.
.
Po misce truskawek i bitej śmietanie wylizanej co do jotki, niebo jakoś tak nagle pojaśniało.
Wow! Jest nawet tęcza!